Jeden z obrazów Zdzisława Beksińskiego przedstawia ponury, spowity mgłą krajobraz. Ponad otchłanią wznoszą się jakby nasypiska, na których szczycie znajdują się przypominające ludzi postaci. Obraz robi przygnębiające wrażenie. Przepaści między zgromadzonymi są bezdenne, spowite mrokiem. Jedyne światła to blaski ognisk, wokół, których na swoich przestrzeniach bytowania skupili się owi ludzie. Każda grupa, rodzina, osobno. Niektóre z tych ognisk zgasły, a w raz z nimi ci, którzy grzali się ich ciepłem. Przerażająca wizja rozczłonkowania społeczności, braku łączności, braku jedni. Ma się wrażenie, że sportretowana cywilizacja dogorywa. Zgromadzone wokół ognisk postaci są skarłowaciałe, blade, bardziej przypominają umarłych niż żywych. Nie chcę by świat wokół nas wyglądał tak jak na tym obrazie! Nie chcę by między nami ziały takie przepaści! Co zrobić by zachowując kwarantannę nie zatracić wrażliwości na innych, nie zgubić człowieczeństwa? Jak żyć naprawdę, by nie być umarłym za życia?
Po świecie rozlewa się fala cierpienia. Z jednej strony wielu ludzi okazuje sobie serdeczność i wsparcie, z drugiej jest także wiele nieodpowiedzialnych zachowań.
Koronairytacja
Ręce mi opadają, gdy czytam o kolejnych oddziałach karetek, czy odddziałach szpitali, które zostają zamknięte na kwarantannę i nie mogą służyć cierpiącym w tym najtrudniejszym czasie dlatego, że ktoś nie przyznał się do objawów koronawirusa. Nie mogę się nadziwić dlaczego w szpitalach, brakuje podstawowego wyposażenia dla lekarzy. Dla tych, którzy są na pierwszej linii frontu nie ma maseczek i rękawiczek! W głowie się nie mieści!
Wkurzają mnie podwyżki cen żywności i szybkie biznesy, jakie ludzie próbują kręcić na koronawirusie, nowe pomysły kradzieży „na dezynfekcję” i żerowanie na ludzkim strachu.
Przerażają mnie wieści z Włoch czy Hiszpanii, gdzie chorych z zagrożeniem życia jest tak wielu, że następuje selekcja – kogo ratować?
Irytują mnie głosy o tym, że koronawirus to kara za grzechy i że zaczęło się w Chinach, bo tam najwięcej aborcji. Irytują orędzia samozwańczych proroków, którzy wszystko zrozumieli i wiedzą, „dlaczego”. Nie są mi bliskie ich tezy o tym, że oto skończyło się miłosierdzie i cierpliwość Boża i nastał dzień pomsty.
Światła w ciemności
Bóg, jakiego znam nie przestaje kochać. Jest z nami. Jest w każdym cierpiącym i umierającym dzisiaj człowieku.
Doceniam czas spędzany w domu z bliskimi, życie bez pośpiechu, czas na pogłębianie naszych wzajemnych relacji.
Wzruszają mnie wszystkie gesty czułości solidarności i troski, jakimi obdarzają się ludzie nawzajem. Szycie masek, darmowe posiłki przygotowywane dla lekarzy, pomoc sąsiedzka, występy balkonowe, by umilić czas kwarantanny sąsiadom. Cieszy mnie międzynarodowe gesty solidarności, ale także zwyczajna ludzka serdeczność, jakiej doświadczamy, na co dzień.
Pomoc
Na poczatku kwarantannę traktowałam jako czas na spokojne bycie z rodziną. W sobotę obejrzał film Krzyk rozpaczy – szefowej DIFFERENT i Prezes Fundacji pomocy rodzinie Człowiek w potrzebie. Nie mogłam spać. To był dla mnie moment zwrotny w przeżywaniu kwarantanny. Po filmie zrozumiałam, że tak wiele złego dzieje się wokół, że nie mogę poprzestać na okopywaniu się w swoim gniazdku. Potrzebować pomocy mogą nie tylko starsi ludzie, czy bezdomni, ale także młodzi. Rodzice małych dzieci, samotne matki, single… tak wiele osób nie ma teraz pracy, że trudno to sobie wyobrazić.
Siedzimy w zamknięciu. Drżymy o życie swoje i bliskich. Czytając doniesienia o kolejnych ofiarach karmimy nasze lęki. Czasem dobrze jest się wystraszyć, by się na serio przejąć sytuacją, by w poczuciu współodpowiedzialności dostosować się do zaleceń władz i pozostać w izolacji. Źle się dzieje gdy lęk jest tak duży, że odbiera nam zdolność do działania, jeszcze gorzej gdy odbiera nam zdolność do empatii. Bóg uwalnia od lęku to On może wznieść mosty między nami.
Na obrazie Zdzisława Beksińskiego pomiędzy ludźmi dogorywającymi w odosobnieniu zieje nieprzebyta otchłań. Ten obraz nie pokazuje jednak całej prawdy o nas, a raczej niebezpieczeństwo związane z izolacją i koncentracją tylko na własnych potrzebach. Wszędzie tam gdzie ludzie spieszą sobie z pomocą, modlą się za siebie nawzajem, solidnie wykonują swoją pracę, wspierają się, obraz ludzkości nabiera ciepłych barw, a przepaści zapełnia miłość, jedność i wrażliwość.