„Jak pionki w grze w szachy”. Światowy Dzień Migranta i Uchodźcy 26.09. 2021.

Dzisiaj w naszym Kościele obchodzimy  107 Światowy Dzień Migranta i Uchodźcy. Z tej okazji publikuję rozmowę, którą odbyłam za pośrednictwem messengera z uchodźcą przebywającym na terenie Białorusi.

Poniedziałek 20.09.2021
Jawad: Witamy. Chciałem podziękować z całego serca za współczucie dla uchodźców. Nadawcą do Ciebie jest uchodźca ojciec trójki dzieci, który przybył z Syrii w poszukiwaniu bezpieczeństwa dla swoich dzieci i rodziny, a teraz przyjmuje śmierć na granicy białorusko-polskiej.
Natalia: Witaj
J:Jeszcze raz dziękuję. Chociaż jest tu bardzo zimno i zaczynam marznąć J:Ale twoje słowa i człowieczeństwo w tobie sprawiły, że poczułem się trochę ciepło
N: Dziękuję, skąd mnie znasz? Gdzie jesteście?
J:Przeczytałem Twój komentarz pod postem o granicach i uchodźcach i znalazłem Ci sympatię do nich, więc chciałem Ci podziękować. Teraz utknąłem na granicy i uwięziony w obozie w lesie między siłami polskimi i białoruskimi.
N: Przykro mi. Tak, bardzo mnie poruszają sprawy uchodźców, już od lat. Szczególnym sentymentem darzę Syryjczyków. Krwawi mi serce jak słyszę o doniesieniach o wojnie w waszym kraju. Teraz, przez sytuację w Afganistanie, w Polsce o Syrii mówi się jeszcze mniej niż kiedyś, a przecież tam sytuacja nadal jest bardzo zła. Poznałam rodzinę, która żyje w obozie w północnej Syrii, jesteśmy w stałym kontakcie. Bardzo miło Cię poznać to naprawdę niesamowite.
J: Przepraszam,że spóźniłem się z odpowiedzią. Piszę potajemnie, bo tutaj zabrali nasze telefony, to urządzenie, o którym nie wiedzą
N:Nie ma problemu
J:Tak się cieszę, że cię znam i to dla mnie wielki zaszczyt
N:Wzajemnie. Mój mąż ma dzisiaj urodziny…gdybyśmy mogli zaprosilibyśmy was na kawałek tortu, może przyjdzie taki dzień, że się uda, mam nadzieję.
J:Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin. Życzę wam obojgu na zawsze miłości i szczęścia.
N: Dziękuję serdecznie! Przekazałam.
N:Macie co jeść? Pić? Macie gdzie spać? Dlaczego zabierają wam telefony?
J:Dają nam posiłek i śpimy pod gołym niebem. Nie wiem jak długo taka sytuacja się utrzyma. Nie pozwalają nam nawet wrócić tam, skąd przyszliśmy. Uciekliśmy od piekła wojny w Syrii do piekła mroźnego zimna tu w dżungli. Nie jesteśmy przyzwyczajeni do takiej atmosfery, zimno jest tu śmiertelne. Palce prawie zamarzają.
J:Jestem pewien, że ten obłok odejdzie i że Bóg o nas nie zapomni i nas zbawi. Moja ufność w Bogu jest wielka, nawet jeśli stracę tu życie, nie stracę nadziei w Bogu. J:Kiedy widzę przechodzące obok nas w lesie zwierzę, czuję, że dziwnie na nas patrzy, jak traktujemy siebie nawzajem, ludzkość. Być może są rzeczy, których my, ludzie, powinniśmy się uczyć od zwierząt i innych stworzeń.
N:Mów Jawad ja słucham, opowiedz mi wszystko co chcesz, jestem żeby Was słuchać.
J:Mam trójkę dzieci. Syna i dwie córki. Ibrahim; pełen nadziei. Ibrahim ma 6 lat. Amal ma 4 lata. Mila ma półtora roku. Mam cudowną i piękną żonę. Kocham ich wszystkich. Dzień przed wyjazdem pożegnałem się z nimi i powiedziałem dzieciom, że jadę i wrócę jutro. A teraz każdego ranka pytają mamę, kiedy będzie jutro? Kiedy tata wróci? Moja żona dzwoni do mnie codziennie i mówi, że każdy dzień jej życia będzie jutro, dopóki do nich nie wrócę i nie spotkamy się razem.
N:Twoja rodzina została w Syrii?
J:Tak, została w Syrii.
J:Dziękuję tobie i twojemu mężowi i życzę twojemu mężowi wesołych świąt(urodzin?) i miłego wieczoru dla was obojga.
Wtorek 21.09.2021
J:Niech Bóg błogosławi cię dobrym porankiem
N:Dziękuję. Jak przetrwałeś noc?
J:Alhamdulillah, wczorajsza noc była znacznie cieplejsza
N:To dobrze.Czy możesz mi opowiedzieć więcej o swojej podróży i swojej sytuacji?
J:W porządku. Dokonałem rezerwacji przez biuro turystyczne na Białoruś, Mińsk. Kiedy przyjechałem było zatłoczone lotnisko. Zostałam na lotnisku dwa dni. Poczekałem, aż moje dokumenty zostaną zaakceptowane, a wiza zostanie wydrukowana w moim paszporcie aby mnie wypuścić z lotniska. Kiedy wyszedłem, zdziwiłem się, że biuro turystyczne mnie oszukało. Ponieważ rezerwacja hotelu na 5 dni to była fałszywa rezerwacja.To był długi i żmudny lot. Bo były dwa przystanki i czekałem na tranzyt. Pierwszy był w Dubaju, potem drugi w Turcji, potem z Turcji przyleciałem na lotnisko w Mińsku na Białorusi. Czas oczekiwania na lotnisku w Dubaju wyniósł 22 godziny. W Turcji 18 godzin. Na białoruskim lotnisku czekałem dwa dni na lotnisku przed wyjazdem. Skończyło mi się jedzenie. Kiedy wyszedłem, umierałem z głodu. Poszedłem do hotelu zamówić cokolwiek do jedzenia, a potem odpocząć po tej długiej podróży. Dowiedziałem się, że zostałem oszukany, i że ta rezerwacja jest fałszywa. Zapłaciłem pieniędzmi, które miałem na nową rezerwację. Potem cały dzień spałem jak zabity. Kiedy się obudziłem, poszedłem na targ, żeby kupić zapasy na wyjazd.Potem zatrzymałem taksówkę, żeby mnie zabrałą na przejście graniczne.
N:Więc sam przyjechałeś na granicę? Nikt Cię do tego nie zmuszał?
J:Tak
N: Pytam, bo bo powiedzieli nam, że Łukaszenko, prezydent Białorusi zmusza ludzi do przekraczania polskiej granicy.
J: Do przyjazdu zmusiła mnie wojna w moim kraju. Przyjechałem, bo pragnąłem bezpieczeństwa i lepszej przyszłości dla mojej rodziny.
N:Rozumiem
J: (w odpowiedzi na moje zdanie o tym, że Łukaszenko zmusza ludzi do przekraczania granicy): Dzieje się tak, gdy dotrzesz do granicy. Kiedy tam dotrzesz, jak białoruska armia cię zobaczy, to zmusi cię do przekroczenia granicy.
N:Więc jesteś w pułapce
J:Tak, teraz jestem w pułapce
J:Podawano nam tylko jeden posiłek dziennie
N:Kto daje ci jedzenie? Armia?
J:Tak, białoruskie wojsko. Ostatni raz jadłem wczoraj po południu. Wojsko polskie nic nam nie dało.
Natalia w odpowiedzi na „Wojsko polskie nic nam nie dało.”: Wiem i bardzo mi wstyd.
J: Nie jesteś winna.
N:Armia białoruska daje ci jedzenie, trzyma cię w lesie i nie pozwala wrócić?
J: Tak
N: Jesteś więźniem politycznej gry
J:Jesteśmy jak pionki w grze w szachy.
N:Tak mi przykro, że serce mi pęka, kiedy to słyszę, Nikt nie powinien być pionkiem w żadnej grze. Jawad, stworzyłam stronę na facebooku pod tytułem „Jestem Estera”. Chcę, żeby to miejsce było miejscem pokazania naszej solidarności z uchodźcami takimi jak ty. Czy mogę umieścić na tej stronie twoje słowa? Czy mogę użyć twojego imienia i nazwiska? Jeśli nie chcesz, mogę to zmienić. Chcę tylko, żeby ludzie wiedzieli.
J:Nie ma problemu, wszystkie prawa autorskie są zastrzeżone dla Ciebie. Opublikuj to, co chcesz.
N:Ok, dziękuję za zaufanie
J:Jest takie powiedzenie, które mówi: „O wy, którzy utonęliście, jaki jest wasz strach przed zmoknięciem!!” Wyszedłem spod bombardowania samolotów, ostrzału armat, trafień i pocisków. Wszystkie rodzaje broni były testowane na nas. W tym broń chemiczna i toksyczna. Mogliśmy stać się odporni na strach i śmierć. Nie boję się śmierci, ale jeśli umrę to wstydzę się łez mojej matki, mojej żony i moich dzieci. Nie ma dla nich nadziei w tym życiu i nikt się nimi nie zajmie po mnie.
N:Gdzie oni są? Czy mieszkają w obozie?
J:Są w obozie w Idlib.  Jak bardzo chciałbym usłyszeć dźwięk ostatniej kuli w moim kraju, nawet jeśli by trafił w moją klatkę piersiową.
W tym momencie brakło mi słów. Nie wytrzymałam. Musiałam przerwać rozmowę i ochłonąć. Więc powiedziałam: Jawad, muszę teraz pracować. Będę dla Ciebie pracować, aby zrobić tę stronę najlepiej, jak potrafię.
J: Cóż, dziękuję i doceniam życzliwe słuchanie i zainteresowanie naszą sprawą. „Opiekuj się słabymi ludźmi. Silni potrafią o siebie zadbać.” Dobranoc, miej szczęśliwe sny.
N:Dobranoc.
Środa 22.09.2021
N:Dzień dobry Jawad jak się masz? Czy dostałeś wczoraj jakiś posiłek?
J:Dzień dobry. Nic mi nie jest. Nie, nic nie jedliśmy. Od rana na granicy są dziwne ruchy.
N:Co masz na myśli?
J:Nie wiem, może przyjeżdża urzędnik państwowy?
N:Widzisz granicę? Czy to jest blisko?
J:Nie oficjalna granica. Granica między ogrodzeniem. Miejsce, w którym jesteśmy przetrzymywani.
J:Tak
N:Ile osób jest z tobą?
J:Jest około 200 osób, w tym kobiety i dzieci.
Do tej pory myślałam,że to mała grupa, ale gdy podał mi tą liczbę zrozumiałam,że muszę gdzieś to zgłosić. Pierwszą osobą, która przyszła mi na myśl była Anna Aboth. Poinformowałam ją o sytuacji. Poprosiła, żebym dowiedziała się gdzie dokładnie są przetrzymywani. Zaczęłam dobijać się ponownie do Jawada.
N:Gdzie to jest? Czy możesz podać mi lokalizację?
N:Czy możesz mi podać twoją lokalizację?
N:Jawad jesteś tam?
N:Proszę o odpowiedź, martwię się…
Jawad nie odpowiedział przez całą noc. Dopiero następnego ranka odezwał się. Okazało się, że zasłabł, z przemęczenia, przemarznięcia i głodu. Białoruscy żołnierze przewieźli go do szpitala (!) w Grodnie, tam doszedł do siebie i znowu rozmawialiśmy. Zaczęłam więc ponownie wypytywać Jawada o lokalizację obozu w lesie. Niestety nie udało się tego dowiedzieć, na pytanie czy ma kontakty z kimś z grupy odpowiedział, że Polscy żołnierze roztrzaskali wszystkim telefony (on miał jeden ukryty, o którym nie wiedzieli). Gdy zapytałam dlaczego jego zdaniem to zrobili odparł: „Żeby nie mogli komunikować się, fotografować i informować organizacji praw człowieka”- co jest zbieżne z opinią organizacji humanitarnych w Polsce, alarmujących o tym, że Stan Wyjątkowy został wprowadzony po to, by nie było świadków działań polskich służb na granicy.
Jawad: Boją się kamer, bo wiedzą, że się mylą. To straszna rzecz i rażące naruszenie praw człowieka.
Natalia: O mój Boże, to łamie mi serce, to jest mój kraj.
Jawad: To nie twoja wina. A twój kraj to piękny kraj i są w nim tacy wspaniali ludzie jak ty. Czuję, że ludzie nam współczują, ale teraz jesteśmy ofiarami brudnej gry politycznej.
N:Ale to mój kraj, tak mi wstyd.
J:Nie, twój kraj jest z ciebie dumny.
N:Opowiedz mi o ludziach, którzy byli z tobą w lesie. Czy mieli ciepłe ubrania?
J:To prości ludzie, którzy mają nadzieję dotrzeć do Europy w poszukiwaniu bezpieczeństwa i bezpiecznej przyszłości dla swoich dzieci
N:Rozumiem, ale chcę to zobaczyć, wyobrazić sobie. Mów dalej.
J:Droga jest trudna i jest zimno, ubrania, które mają, nie grzeją dobrze ciała Zabrakło im nawet jedzenia i wody, bo nie mogą jej dużo przewozić w trasie Niektórzy giną w lesie.
N:Opowiedz mi o rodzinach. Czy widziałeś ojców, matki z dziećmi?
J:Tak. Dzieci zawsze płaczą i zastanawiają się nad tym miejscem.
N:Powiedz mi o nich.
J:Wiele dzieci zachorowało. Ciężka biegunka z powodu przeziębienia. I grypa też. Nie korona. Normalna grypa z powodu przeziębienia
N:Czy mieli lekarstwa?
J:Nie
J:Rozpalaliśmy trochę drewna i zbliżaliśmy je do niego, aby mogły się trochę ogrzać. Tutaj nie zabierają osoby do szpitala, chyba że jej stan jest poważny.
N: Tutaj – Masz na myśli Białoruś?
J:tak
N:U nas w Polsce odmawiają pomocy, nawet jeśli umierasz, taka jest różnica. Tak stało się dzisiaj, lekarze odmówili przyjazdu do uchodźców i powiedzieli, że to nieważne, że umierają, czy nie – są nielegalni.
J:Czy masz dzieci ?
N:Tak
J:Bardzo kocham dzieci
N:Ja też
J:Chciałbym, żeby rządziły światem, bo ich serca są czyste.
Jawad relacjonował, że w lesie, na miejscu nie było możliwości sprawdzić położenia, bo wojsko używało urządzeń do zagłuszania sygnału GPS. Tak więc nadal gdzieś w lesie, jak przypuszczam w pasie leśnym położonym w niedalekiej odległości od Grodna znajduje się grupa 200 ludzi w tym kobiet i dzieci, która każdą swoją noc spędza pod gołym niebem w lesie. Nie mam żadnej informacji o dalszym ich losie czy położeniu.
Upubliczniam tą rozmowę, bo nie mogę jej zatrzymać tylko dla siebie. Jestem zwykłym człowiekiem, który rozmawiał z drugim człowiekiem. Nie zgadzam się na to by mój rozmówca, ani żaden inny człowiek był traktowany jak pionek! Jawad nie jest pionkiem, jest człowiekiem zasługuje na godne traktowanie i godne życie. Zaświadczam,że opublikowana przeze mnie rozmowa jest prawdziwa w sprawie jej autentyczności mogę zeznawać pod przysięgą. Publikuję zebrane informacje i zostawiam wam do samodzielnej oceny.
____________________
Zapraszam na stworząną przeze mnie na facebooku stronę  „Jestem Estera”. Została stworzona z myślą o uchodźcach, oraz tych, którzy chcą okazać im solidarność.

100 lat!

Sto lat temu mój kraj odzyskał niepodległość. Co to dla mnie znaczy?

Sto lat, które zaczęły się z końcem pierwszej wojny światowej, a w czasie których miała miejsce druga. Sto lat – wydaje się w zasięgu ręki, w zasięgu jednego życia. Odcinek czasu, o którym mogliśmy usłyszeć z relacji naszych dziadków, rodziców i w którym toczyło się nasze życie.

1918.11.XI  Polska po stu dwudziestu trzech latach nieobecności na mapach świata, rozbiorów i funkcjonowania pod władzą obcych mocarstw, odzyskuje niepodległość.

1939

Zabieramy babcię nad morze. Pogoda dopisuje, plażujemy codziennie. Z okazji dnia dziecka jedziemy na wycieczkę do „Ocean Parku”. W pełnym słońcu czerwcowego dnia, oglądamy wystawę egzotycznych ryb. Przechadzamy się wśród makiet stworzeń morskich naturalnych rozmiarów. Uczestniczymy w pikniku rodzinnym, koncercie, oglądamy interaktywny pokaz o przygodach małego wielorybka. Zajadamy się wraz z naszymi dziećmi frytkami, goframi z bitą śmietaną, lodami. Pod koniec dnia pytam babci, czy jej się podobało? – Tak – odpowiada. Po namyśle dodaje – To co mi Hitler zabrał z dzieciństwa, teraz sobie odebrałam. Staję jak wryta. Jak to Hitler­­­­­? Ten pan z czarnym prostokątem wąsów nad zaciśniętymi wargami, który patrzył na mnie z podręcznika historii? Jego nazwisko nie pasuje do słonecznego dnia, do naszego dwudziestego pierwszego wieku. Czasu smartfonów, kina 7D i wirtualnej wystawy o wielorybku. Dociera do mnie, że dla mojej babci ten człowiek jest kimś bardzo realnym. To właśnie on, razem z innym panem z podręcznika – Stalinem, zabrali ośmioletniej dziewczynce i milionom innych dzieciństwo.

1944

Jest lato. Rodzice Danusi zawożą ją na wakacje do babci, sami wracają do Warszawy. Mają wrócić za dwa tygodnie. Nie wracają. Babcia i wnuczka czekają. Bardzo się niepokoją. Nie mają żadnych wieści. Nie działają telefony, ani radio. Danusia ma cztery lata. Nie rozumie co się dzieje. Czuje strach. W końcu wyruszają we dwie na piechotę. Do Warszawy, idą dwa dni. Gdy docierają na prawy brzeg Wisły, widzą łunę ognia. Czteroletnia Danusia trzymając babcię za rękę patrzy na płonące miasto. Obawiają się najgorszego. Wracają do domu. O losie bliskich nie wiedzą nic. Po paru miesiącach okazuje się, że rodzice Danusi przeżyli powstanie, trafili do obozu. Tato został ranny. Kilka lat później umiera. To jedna z wojennych historii pokolenia naszych dziadków, którą poznałam. Heroiczna walka Warszawiaków budzi podziw i szacunek. W czasie drugiej wojny światowej Polska spłynęła krwią.

Wojna kończy się w 1945 roku. Wyzwoliliśmy się spod władzy niemieckiego okupanta, choć na pełną autonomię od wpływu innego obcego mocarstwa, przyjdzie nam jeszcze długo poczekać.

1981

Zimowego dnia, w którym w moim niepodległym kraju na ulicę wyjeżdżają czołgi, nie pamiętam. Mam kilka miesięcy i dysplazję stawów biodrowych. Rodzice by dostać się do lekarza zdobywają przepustkę na wyjazd z miasta. Jadą prawie pustym pociągiem do Warszawy. Przedzierają się przez zaśnieżone miasto by dotrzeć do doktora. Muszą minąć kilka patroli uzbrojonej po zęby milicji. Ze mną na rękach i dopiero co pośpiesznie wywołanym zdjęciem RTG. Gdy po latach przychodzi mi chęć narzekać na kolejkę w przychodni do pediatry, przypomina mi się ta scena. To dopiero było ekstremalne rodzicielstwo!

1884

Zapamiętałam rozdzierający smutek mamy. Nie rozumiem co to znaczy, że zabito księdza. Czuję, że stało się coś strasznego. Miałam trzy lata (naprawdę to pamiętam. Takiego smutku i lęku się nie zapomina).

Chodzę z dziadkiem na pochody pierwszo majowe. Robimy gołąbka i flagi z papieru. Jest kolorowo, wokół tłum przejętych ludzi. Stoję dumna obok dziadka, który trzyma mnie za rękę. Potem maszerujemy. Dziarsko wymachuję gołębiem na patyku. Najważniejszy jest moment, kiedy mijamy trybuny – to jakieś ważne miejsce. Wtedy mam podnieść gołąbka najwyżej jak dam radę. Nie rozumiem czemu mama się wścieka, że dziadek zabiera mnie na pochody.

1989

W szkole podstawowej nauczycielka na lekcji wychowawczej proponuje, żebyśmy zrobili mini koncert. Chętni mogą wyjść na środek i zaśpiewać piosenkę. Koleżanki śpiewają „Jesteśmy jagódki”, „Poszło dziewczę po ziele”, „Niosły dzieci z sadu”. Zgłaszam się. Śpiewam „Mury” Kaczmarskiego. Dla mnie to naturalne. Piosenek „Barda Solidarności” słuchamy w domu na okrągło. Nie bardzo rozumiem co to jest „zębykrat”, ale wiem, że piosenka jest o murach, które runą i to mi się podoba.

W domu dziadków najważniejszym miejscem jest taboret przy kuchennym stole. Wdrapuję się na niego, babcia pichci smakołyki.

– Babciu, opowiedz mi o wojnie. -proszę.

– Nie mogę kochanie, jestem zajęta.

– Może ty dziadku?

Dziadek przysiada się – dobrze. Tak zaczynają się opowieści. Uwielbiam to! Jest w nich wiele niebezpieczeństw i przygód (jak się po latach okaże częściowo zmyślonych) ale ze wszystkich dziadek, czy babcia wychodzą obronną ręką. Zawsze jest „happy end”. Uwielbiam historie o wojnie. Czasem śni mi się, że walczę z Niemcami. Lubię te sny bo ich pokonuję.

Nie rozumiem czemu się wszyscy ekscytują „okrągłym stołem”. Wydawało mi się oczywiste, że lepiej się przy takim stole rozmawia. Czy dorośli na to wcześniej nie wpadli?

1990

Denerwuje mnie, że dziadek chce głosować na Lecha Wałęsę w wyborach prezydenckich. Nie rozumiem go. Gdybym tylko mogła oddałabym głos na Mazowieckiego. Trzymam za niego kciuki, ale to za mało. Wygrywa Wałęsa.

1995

Lubię rozmawiać z tatą o polityce. Czuję się wtajemniczona w „ważne sprawy”. Czuję się ważna. Tłumaczy mi kto to są postkomuniści. I dlaczego irytuje go, że wybory wygrał Aleksander Kwaśniewski.

1999

Pielgrzymka Jana Pawła II w Bydgoszczy. Jedziemy całą klasą. Wycieczkę organizuje szkoła. To jest coś oczywistego, że papieżem jest Polak. Tak jest odkąd pamiętam.

2000

W klasie maturalnej pochłaniam lektury: „Medaliony”, „Inny świat”, „Pamiętnik z Powstania Warszawskiego”… obraz wojny jaki wyłania się z tych książek zdecydowanie różni się od zapamiętanego z relacji dziadków. Nie mogę spać w nocy. Wzrusza mnie myśl, że każda mijana na ulicy starsza pani, czy pan nosi w swoim sercu własną wojenną historię.

Zdaję maturę. Zaczynam studia w Krakowie.

2002

Pielgrzymka Jana Pawła II. Pamiętam podekscytowane miasto. Tłumy na mszy świętej na błoniach. Po eucharystii dialog papieża ze zgromadzonymi ludźmi. Jesteśmy przyzwyczajeni, że z nami rozmawia, czekamy na to.  To jest poza protokołem, nieoficjalne, bliskie, płynące prosto z serca. Potem dialogi pod oknem papieskim. Chciałabym żeby ciągle tam stał i rozmawiał z nami. Choć jest już słaby. Gdy odlatuje z Balic po starcie samolot robi kilka okrążeń nad żegnającym papieża tłumem. Przyzwyczailiśmy się, do takich gestów. Do tego że Jan Paweł II nie odleci tak porostu, ale jeszcze tym ostatnim gestem pokaże, że nas kocha. Patrząc na postępującą chorobę zadajemy sobie pytanie, czy to nie jest przypadkiem ostatni raz gdy go widzimy?

2005

Śmierć Jana Pawła II. Idziemy ze znajomymi pod okno papieskie. Następnego dnia na mszę w Łagiewnikach. – Módlmy się za biskupa, módlmy się za papie…- ksiądz odprawiający mszę urywa w pół słowa. Przez głowę przebiega myśl – no tak, przecież papieża nie ma. Po jego śmierci na ulicach miast, w kościołach w mediach, Polacy się jednoczą na modlitwie. W czasie tych kilku dni Polska przeżywa rekolekcje. Ludzie z różnych opcji politycznych mówią jednym głosem. W telewizji nie ma przemocy i taniej sensacji. Są relacje z czuwań, przypomnienie pielgrzymek, przesłania papieża. Kontemplujemy pozostawione przez Jana Pawła II dziedzictwo. To było piękne! Pamiętam to i nikt mi tego wspomnienia nie zabierze! Potrafimy się zjednoczyć! Przez tą śmierć w pewnym sensie papież staje się mi bliższy. Już mniej „oczywisty”.

Prezydentem zostaje Lech Kaczyński

Wybór na papieża Benedykta XVI

2005

Kończę studia. Przenoszę się do Warszawy. Nie mogę się przyzwyczaić do przepastnych odległości między jedną stroną ulicy a drugą. Ogromnych przestrzeni, które trzeba pokonać by gdzieś dojechać. Warszawa uwodzi mnie „upamiętnianiem” historii. To miasto, które pielęgnuje pamięć, szczególnie drugiej wojny światowej. Zachwyca Muzeum Powstania Warszawskiego, koncerty „Panien Wyklętych”, związane z historią gry miejskie, inscenizacje walk powstańczych. Odnajduję swoje miejsce w mieście, gdzie „Hitler i Stalin zrobili co swoje, gdzie wiosna spaliną oddycha.”

2006

Pielgrzymka Benedykta XVI do Polski. Cieszę się, że jest, że mamy papieża. Gdy skończyła się msza na błoniach, czekamy na dialog papieża z tłumem. Benedykt nie rozmawia, macha nam i odjeżdża. Jest inny. Dociera do mnie, że to co miałam za oczywistość, było wyjątkowe.

2007/ 2008 Umierają moi dziadkowie. Jak mało miałam dla nich czasu u schyłku ich życia.

2010

Katastrofa smoleńska. Jak to się mogło stać? To niemożliwe. Mamy dwudziesty pierwszy wiek. Wszystkie straszne rzeczy działy się kiedyś, dawno temu. Nie tu i teraz. W firmie, w której pracuję odwiedza nas dziesięcioletni syn szefa. Czeka na tatę, rysuje.

– Co tam narysowałeś synku?

– Narysowałem bezpieczny samolot. Taki co nigdy nie spada.

Coś się z nami dzieje niedobrego. Kłócimy się o krzyż na Krakowskim Przedmieściu. Od tamtej pory narasta między nami, podział.  Niezabliźniona rana ropieje.

Prezydentem zostaje Bronisław Komorowski.

2010

Nasz ślub. Spełnienie marzeń. Najwspanialszy człowiek jakiego w życiu spotkałam, zostaje moim mężem. Podczas wesela wchodzę na scenę i śpiewam mu przy zgromadzonych ( i lekko zszokowanych) gościach „You are simply the best” Tiny Turner. Z biegiem lat utwierdzam się w przekonaniu: he really is the best!

2013

Papieżem zostaje Jorge Mario Bergoglio SJ. Przyjmuje imię Franciszek. Zaczyna rewolucję w kościele. Głosi kościół ubogi, dostępny dla ubogich. Przypomina mi Pana Jezusa. On też wzbudzał wiele kontrowersji szczególnie wśród uczonych w piśmie.

2015

Prezydentem zostaje Andrzej Duda.

2018

Czytam swojemu dziecku Biblię dla dzieci. Historię o tym jak Józef i Maryja muszą uciekać do Egiptu przed żądnym władzy Herodem.  Mamo, ale to nie było w Polsce prawda? To by się tu nie mogło wydarzyć? Polska to bezpieczny kraj – mówi mój maluszek.

Chciałabym, aby tak było. Życzę tego nam wszystkim. By nasz kraj był bezpieczny dla dzieci i wszystkich mieszkańców, żeby nikt nie musiał stąd uciekać czy być prześladowany ze względu na swoje przekonania, narodowość, wyznanie, kolor skóry. Abyśmy żyli w pokoju i by pokój był między nami, w naszych rodzinach, relacjach z bliskimi, znajomymi i nieznajomymi.

Dzisiejszy czas to ostatnie lata życia pokolenia, które przetrwało wojnę. Obyśmy zdążyli ich wysłuchać, ukochać, przekazać pamięć o nich kolejnym pokoleniom.

 

1918 -2018. To moja subiektywna historia ostatnich stu lat Polski. Kilka wspomnień, klisz pamięci. Moje życie płynie w rytm historii kraju, w którym mieszkam. Jestem jego milionową częścią. On jest częścią mnie. Wszystkiego najlepszego Polsko!

Jaka jest Twoja historia? Jak przeżyłeś wspomniane wydarzenia? Co dla Ciebie w ciągu ostatnich stu lat było ważne? Podzielisz się?