Święta, czas spełnionej tęsknoty.

Co roku w święta zostawiamy jedno puste miejsce przy stole. Celebrujemy nieobecność. Nieobecność boli.

„- Jak możesz do mnie tęsknić, skoro mnie jeszcze nie ma? – pytałam. Wiedziałam już, że tęskni się za kimś, kogo się utraciło, że tęsknota jest efektem straty.

– Ale może też być odwrotnie – odpowiadała. – Jeżeli się do kogoś tęskni, to on już jest.” mówiła Olga Tokarczuk w wygłoszonej niedawno mowie noblowskiej. A więc już sama tęsknota jest spotkaniem? Skoro tak w tym roku przy wigilijnym stole zasiądą z moją rodziną bliscy, którzy odeszli, ale także dalecy, którzy nigdy nie przyszli. Ci drudzy, obcy, którzy mogli stać się nasi. Dobro, które mogło się wydarzyć, ale się nie stało. Czy da się także je urzeczywistnić samą tęsknotą? Czy gdy tęskni się za dobrem, ono także się spełnia? Chcę by tak było.

Minął adwent. Nadchodzi  Ten, którego oczekiwaliśmy. Miłość szuka miejsca gdzie mogłaby się narodzić. Przyjdzie tam, gdzie zastanie otwarte drzwi. Przyjdzie tam, gdzie usłyszy – wejdź. Bez tęsknoty, nie ma spotkania, bez spotkania nie ma relacji, a bez niej nie może wydarzyć się miłość.

Życzę Wam i sobie spełnienia naszych tęsknot, życzę spotkań, rozmów, celebrowania obecności. Życzę ziszczenia największej ludzkiej tęsknoty, tęsknoty za Bogiem. Bożego narodzenia!

 

Zdjęcie pochodzi z Pixabay

Nawet najmniejsze…

Dzisiaj Boże Narodzenie! Jakich zastał nas ten dzień? Utrudzonych podróżą jak trzech mędrców? Pochłoniętych pracą, natłokiem obowiązków jak pasterzy? 

Miniony adwent był pełen wyzwań. Czasami miałam wrażenie, że ciemność ma przewagę. Otuchy dodawało mi usłyszane kiedyś zdanie: „nawet najmniejsze światło rozprasza mrok”. Doświadczyłam, że to prawda. Światło, nawet gdy wobec ogromu nocy zdaje się nikłe, zwycięża ciemność. Źródłem światła w nas jest Jezus, nowonarodzony Książę Pokoju.


Nigdy niegasnącej nadziei, miłości która wszystko przetrzyma, wiary, która prowadzi do źródła.
Wesołych Świąt!