Skąd pomysł na taką nazwę bloga? Już wyjaśniam. Wiele lat temu miałam przyjemność wziąć udział w wymianie studentów w ramach programu Socrates Erasmus. Wyjechałam na pół roku do Hiszpańskiego miasteczka Cuenca w rejonie Castilla la Mancha. Poznałam tam bardzo sympatyczną dziewczynę o imieniu Elwira, która pochodziła z Madrytu. Zaprzyjaźniłyśmy się i po kilku tygodniach zaprosiła mnie do swojego rodzinnego domu. Muszę przyznać, że jestem zachwycona Hiszpanią. Kolorowym, pełnym słońca i muzyki, krajem. Bardzo się cieszyłam, że mogę ten kraj poznać „od środka”. Nie jak przejezdny turysta, zwiedzający w pośpiechu, według ustalonego przez biuro podróży, napiętego planu, ale jako student tamtejszej uczelni. Mogłam poznać Hiszpanię, jej piękny język, mieszkańców, ich zwyczaje, kulturę, będąc pośród nich, będąc blisko. To była wspaniała przygoda. Mama Elwiry przyjęła mnie pyszną paellą na obiad i tamtejszym przysmakiem o nazwie „flan” – na deser. Po całodziennym zwiedzaniu, byłam oczarowana Madrytem. Rozmawiałyśmy chwilę. Gdy miałyśmy kłaść się spać, zapytałam Elwirę – czym się zajmuje jej mama? (¿Quién es tu mamá?) Elwira odpowiedziała, przynajmniej tak usłyszałam – Ella es alma de casa – ona jest „duszą domu”. Zdążyłam pomyśleć – ojej, jak Hiszpanie pięknie mówią na kobiety zajmujące się domem! Alma de casa?- powtórzyłam, żeby się upewnić. Jednak Elwira mnie poprawiła mówiąc – ¡No! Ella es ama de casa. Czyli jednak nie! Zwyczajnie się przesłyszałam. Jej mama jest „kurą domową”! Po hiszpańsku „ama” – oznacza kura. Słowo „kura” i „dusza” różnią się od siebie tylko jedna literą. Zaśmiałam się. Elwira spojrzała na mnie wyraźnie zirytowana. Przepraszałam ją tłumacząc, że to zabawnie brzmi i u nas też mówi się „kura domowa”, ale widać było, że mój śmiech sprawił jej przykrość. Zastanawiałam się później czy nazwa „kura” jest właściwa dla określenia kobiety opiekującej się domem i rodziną. Przecież ona nie tylko „wysiaduje pisklęta” – daje jeść, pić i mości gniazdo przed pójściem spać. Ale robi o wiele więcej. Dba o rozwój dzieci, emocjonalny, intelektualny, duchowy. Dba o męża, partnera. Dba by domownicy byli zdrowi, dobrze się odżywiali. Tworzy atmosferę domu, nie tylko przez jego wystrój, ale też przez to jak zwraca się do domowników, jak okazuje im czułość, szacunek, bliskość. Wkłada w to wszystkie swoje talenty i umiejętności (włącznie ze zdolnościami do regeneracji bez snu – na przykład, gdy dziecko choruje), swoje zdolności do negocjacji, rozwiązywania konfliktów, kojenia ran (od stłuczonych kolan i zdartych łokci po zranione serduszka). Dzieli się swoją wiedzą, miłością, ciepłem, troską, swoim pięknem. Czy do osoby, wykonującej te i wiele innych rzeczy, których tu nie wymieniłam, pasuje określenie – „kura domowa”? Dla mnie – „dusza domu” jest o wiele bardziej adekwatne. I myśląc o mamie Elwiry, która tamtego dnia włożyła wiele pracy i serca by mnie, przybysza z innego kraju, ugościć. Stworzyła ciepłą, bezpieczną atmosferę. Nakarmiła, przenocowała – wolę myśleć o niej, jako o „alma de casa” – „duszy” tamtego domu. Dzisiaj sama zajmuję się domem i rodziną. Chcę o sobie mówić i myśleć, że jestem „duszą” mojego domu. „Soy el alma de mi casa”.
Pięknie 🙂
Jest pierwszy komentarz! Dzięki!
Wiosno trwaj. Z niecierpliwością czekam na kolejne wpisy i wiersze – piękne, mądre, do myślenia…..
Nawet zdjęcie masz w klimacie hiszpańskim – tylko dać Ci wachlarz 🙂
Dobrze się Ciebie czyta, subskrybuję 🙂
PS Czytam teksty na portalu deon.pl – świat się kończy 😉
Piękny wpis. Łapię się na tym, że często myślę o sobie w kategoriach ama de casa? deprecjonując swoją rolę…
Może za mało serca w to wkładam. Hm. Naprawdę, dajesz do myślenia ?