Wybieraliśmy się na rekolekcje dla małżeństw. Dwa tygodnie zajęło nam znalezienie odważnego, który podjąłby się zostać z naszymi dziećmi. Gdy już wszystko dopięte było na ostatni guzik, rekolekcje odwołano. Nie chcieliśmy by szansa na spędzenie czasu tylko we dwoje przepadła. Poszliśmy do kina…to był niezapomniany dzień.
Przyznam, że w odbiorze przeszkadzały mi opinie, które wcześniej słyszałam na temat „Kleru”. Trudno było „przeżyć” scenę, o której słyszałam, że to „ta”, najbardziej poruszająca, najważniejsza. Dlatego czytelniku drogi, jeśli jeszcze nie oglądałeś filmu, a zamierzasz, lepiej nie czytaj dalej. Będą spojlery.
Film Wojciecha Smarzowskiego porusza wiele tematów, molestowanie dzieci jest jego motywem przewodnim. Historie, które zostały w nim przytoczone są inspirowane prawdziwymi wydarzeniami, o czym wspominał scenarzysta Wojciech Rzehak w wywiadzie z Karolem Wilczyńskim.1 Za pośrednictwem filmowego medium zyskali głos ci, którzy nie byli słyszani (na pewno nie na taką skalę).
„Niewłaściwa postawa często wyzwala się, kiedy dziecko szuka miłości. Ono lgnie, zagubi się i jeszcze tego drugiego człowieka wciąga” – tak abp Józef Michalik, ówczesny Przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski, przed laty skomentował doniesienia o księżach pedofilach. Przerzucił odpowiedzialność za przestępstwo na ofiarę przemocy. Słowa te, tym bardziej dotkliwe, że zostały wypowiedziane przez osobę cieszącą się autorytetem, pełniącą wysoką funkcję w Kościele. Wypowiedź arcybiskupa została zacytowana w filmie „Kler”.
Ofiarami pedofilii staja się często dzieci, które doświadczyły we własnych domach przemocy, zaniedbania, trudnych doświadczeń. Ponieważ doznały wielu cierpień, mają niedobór opieki, miłości, troski, są tego złaknione, dzięki czemu łatwiej jest nimi manipulować. Jeśli czegoś szukają to miłości, a nie seksu!!! Zrzucanie na nie odpowiedzialności za współżycie z dorosłym jest szczytem obłudy. Film pokazuje jak kruche jest dzieciństwo. Traumy przeżyte w tym okresie, stają się bagażem na całe życie. Dla wielu bagażem nie do uniesienia.
„Film widziałem, nie wypowiadam się na temat tego, czy jest dobry czy zły. Według mnie jest na pewno przejaskrawiony, ponieważ brakuje w nim jasnych odniesień do tego, co w Kościele dobre, a co pokazuje walkę dobra ze złem, mającą miejsce także w kościelnych strukturach – mówi Grzegorz Polakiewicz.”2 Tego typu ocen jest więcej. Zarzut byłby sensowny gdybyśmy rozmawiali o filmie dokumentalnym. „Kler” to film fabularny. Mam wrażenie, że podczas interpretacji część osób myli te dwa pojęcia i oczekuje od twórców fabuły bezstronności dokumentalistów. Ten gatunek rządzi się swoimi prawami żeby zbudować napięcie, dramaturgię, trzeba określonych środków, budowania narracji tak by była spójna, autentyczna. Nie wyobrażam sobie żeby sceny mówiące o tak trudnych sprawach z jakimi borykają się bohaterowie, poprzetykane zostały relacją z kółka różańcowego, czy czuwania młodych na błoniach. Gdyby tak było myślę, że nie powstałby poruszający film o ludzkich dramatach, ale politycznie poprawna laurka z głębią przekazu na poziomie bollywoodzkich produkcji, w stylu „ czasem jest dobrze, czasem źle.”
Z resztą w kilku scenach jest pokazane radosne oblicze kościoła. Rozbawiony tłum tańczy w rytm oazowej piosenki „Ognia daj lampie mej”. Entuzjazm nie udziela się dziecku, które zostało skrzywdzone. Ci, którym odebrano dzieciństwo, patrzą na swoich oprawców odprawiających mszę świętą, pouczających wiernych z ambony. Oni nie dają się porwać radosnym pląsom. Kilkadziesiąt lat później zgromadzenie na mszy świętej śpiewa tą sama piosenkę „Ognia daj lampie mej niechaj płonie…”. Nic się nie zmieniło. Bohater ze swoją traumą zostaje pozostawiony sam sobie. Jak boleśnie prawdziwy to obraz świadczą chociażby historie ze strony fundacji działającej na rzecz ofiar księży pedofilów : www.nielekajciesie.org.pl.
Nie rozumiem akcji w stylu #mój kler3 , zdziwiło mnie umieszczenie na grafice z napisem „Kler” wizerunku Jana Pawła II, Ojca Kolbe, czy księdza Jerzego Popiełuszki 4. Cieszę się, że zaczynamy co raz więcej mówić dobrych rzeczy o kapłanach. Pytanie po co to robić w kontrze do filmu Smarzowskiego? Dla mnie takie akcje wynikają z niezrozumienia omawianego dzieła. Nie lubię takiego podejścia: Smarzowski atakuje Kościół. My mu odpowiemy kontratakiem. Pokażemy mu jacy jesteśmy dobrzy! Jaki mamy wspaniały kler!
To film z mocnym przesłaniem, mówi między innymi o tym, że: pedofilia jest złem, jest przestępstwem, ukrywanie sprawców pedofilii jest złe, istnieją w Kościele mechanizmy chronienia przestępców seksualnych. Czy to są rzeczy nieprawdziwe? Robienie „akcji ewangelizacyjnych” w kontrze do tego filmu jest chybionym pomysłem. O tym jak bardzo aktualnych problemów dotyka, przekonujemy się chociażby oglądając jeden z ostatnich odcinków programu Uwaga5. Dziennikarz przeprowadza w nim wywiad z księdzem, który współżył z dzieckiem. Na pytanie redaktora, czy to co ksiądz robił jest grzechem, odpowiedział on: „- Jest grzechem. No ale to każdy się z tego spowiada, prawda?- odparł duchowny. Dodał, że za uczynek otrzymał od drugiego księdza pokutę „odpowiednią do grzechu ciężkiego”. Rodzina poszkodowanego naciska dziennikarza by sprawę wyciszyć.
Perełką omawianego filmu jest dla mnie chwila, w której z ekranu padają słowa Psalmu 51:
Zmiłuj się nade mną ,Boże, w łaskawości swojej.
W ogromie swej litości zgładź nieprawość moją.
Obmyj mnie zupełnie z mojej winy
I oczyść mnie z grzechu mojego.
Uznaję bowiem nieprawość swoją,
A grzech mój jest zawsze przede mną.
Przeciwko Tobie samemu zgrzeszyłem
I uczyniłem, co złe jest, przed Tobą.
Poruszająca scena szczerej, głębokiej modlitwy bohatera.
„Kler” nie jest filmem z happy endem. Jednak nie zgodzę się z tezą, że kończy się „bez nadziei” (nie raz taką opinię słyszałam). Bez nadziei byłoby dla mnie gdyby nic się nie stało, żaden protest. Gdyby po tym wszystkim bohaterzy wrócili do swoich ról i swoich codziennych zajęć „jak gdyby nigdy nic”. To co się dzieje jest rozwiązaniem ostatecznym, aktem desperacji. Wynika z przeżyć głównego bohatera, jego przekonań, braku zgody na zakłamanie. I w tym sensie myślę, że dopóki są ludzie, których wrażliwość i sumienie skłania do tego by być znakiem sprzeciwu wobec zła, dopóty jest nadzieja.
Nie jest to film. Który odłożyłabym na półkę z napisem „ulubione”. Trudno lubić taki temat, ogrom ludzkiego cierpienia. Za to z pewnością znalazłby się u mnie na półce „najważniejsze filmy jakie widziałam”.
„Uznanie zła, które się dokonało, jest szansą na nowe życie Kościoła”6 powiedział bp Damian Muskus OFM podczas 50. rejsu ewangelizacyjnego na barce w Krakowie. Wojciech Smarzowski opowiedział o „źle” trawiącym Kościół. Unaocznił nam zjawisko, którego skali nie znamy w konkretnych liczbach, bo w Polsce póki co nie ma żadnego raportu w tej sprawie. Wiele jest jeszcze do zrobienia. Trzeba uznać zło, zadośćuczynić ofiarom, zrobić wszystko co możliwe, by takie sytuacje nie miały więcej miejsca i ruszyć dalej. Bez tego nie można ruszyć dalej.
Przypisy
2 https://stacja7.pl/kosciol/pokazac-ocean-dobra-akcja-mojkler/
3 https://stacja7.pl/kosciol/pokazac-ocean-dobra-akcja-mojkler/
4 https://telewizjarepublika.pl/mocne-uderzenie-gazety-polskiej-kler-czyli-nasz-skarb,70532.html