Say something…

Wpis muzyczny :). A czemu nie ;)?

 

Na początku nie lubiłam Justina. Nie kręcił mnie amerykański POP lat 90-tych, ani jego gwiazdy. Britnej, Take That, N Sync, Backstreet Boys itp. O Timberlejku myślałam: kolejny słodki, lukrowany chłopiec. Ale…kilka razy mi zaimponował. I zmieniłam zdanie.

Zaczęło się od piosenki napisanej do ścieżki dźwiękowej do filmu „Trolls” pt. „Can’t stop the filling” – zachwycił mnie i sam kawałek i  teledysk. Klip ma ciekawe przesłanie. Tańczą w nim ludzie w różnych codziennych sytuacjach. Kobieta w pralni,  ekspedient w sklepie, biznesmen, fryzjer.  Szara codzienność tych ludzi zmienia się pod wpływem muzyki, która ujawnia drzemiącą w nich radość i energię. Życzę sobie takiej energii na co dzień. „Supcio chrupcio” jak mówią moje dzieciaki.

Kolejnym odkryciem była dla mnie piosenka „Say something”. Po pierwsze piękna, po drugie z ciekawym przesłaniem – gdy jesteś gwiazdą, sławą, wszyscy o tobie wszystko wiedzą i można być tym zmęczonym. Mieć dość ciągłej atencji i bezustannego nagabywania: „no powiedz coś,  powiedz coś”. Z jednej strony trudno się temu oprzeć, to uwielbienie milionów wciąga jak rytm piosenki. Gdy każde twoje słowo jest jak złoto, nie ważne co powiesz, zaraz się ukaże w milionach egzemplarzy, w gazetach w Internetach itp. można się w tym zatracić. Justin konkluduje „może czasem najwięcej można powiedzieć nie mówiąc nic”? I jeszcze jedno zdanie z tej piosenki zwróciło moją uwagę: „maybe I’m looking for something I’can’t have” – „Może szukam czegoś, czego nie mogę mieć”. Wokalistów, aktorów, wszelkiej maści celebrytów, ludzi z współczesnego Parnasu traktujemy jak pół- bogów. Mam wrażenie, że świat nieustannie ich konsumuje. W zamian za ubóstwienie zjada ich żywcem. Ocalić w celebrycie człowieka  może..cisza, przyznanie  – nie mam nic do powiedzenia… , ja też mam swoje „I can’t have” – braki, tęsknoty, niespełnienia.  Jestem pod wrażeniem dojrzałości tego utworu i jego przekazu.

 

Trzeci moment, w którym artysta mi zaimponował to wtedy gdy po doniesieniach jednej z  gazet, że przyłapano go w klubie z koleżanką w dwuznacznej sytuacji, publicznie przeprosił swoja żonę. Powiedział też, że wstyd mu także ze względu na syna. Wie, że on uczy się traktowania kobiet od ojca i nie chce być dla niego złym przykłądem. To jakiś ewenement. Nie słyszałam żeby ktoś z celebrytów zrobił coś podobnego. Podziwiam! Małżeństwo Justina przetrwało próbę. Spodziewają się drugiego dziecka. Gorąco im kibicuję.

 

Jest jeszcze jedna, rzecz za którą wokalistę darzę  sympatią. Jest bardzo podobny do mojego brata. Wygląda jak jego wersja blond (tak, tak, mam super przystojnego brata i do tego żonatego z superpiękną bratową 🙂 Nie tylko ja tak uważam. Moje pociechy widząc raz teledysk Justina powiedziały – Ojacie jak wujek ładnie śpiewa! 😉

 

Oceniłam Justina i wrzuciłam w szufladkę, której myślałam, że nigdy nie otworzę. A tu proszę. Zaczęłam ostatnio wracać do kawałków z jego młodości. Znalazłam taką perełkę:

https://www.youtube.com/watch?v=QUuKvHHt8Sk&list=RDDksSPZTZES0&index=26

 

Tekst prosty, „Jesteś szalona” wersja POP, ale co tam. Teledysk to mistrzostwo animacji. Muza super, a to co Justin robi w trzeciej minucie (dokładnie 3:40) zamienia POP w Stoner  Rocka (którego  uwielbiam) – poezja! Cieszę się, że odkryłam Timberlejka na nowo.

 

Dnia pełnego dobrych wibracji.

Pozdrawiam!